LOVE IS Guma do żucia o smaku bananowo-truskawkowym 420 g

LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g
LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g
LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g
LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g
LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g
LOVE IS Kramtomoji Guma Bananų ir Braškių skonio 420 g

LOVE IS Guma do żucia o smaku bananowo-truskawkowym 420 g

Normalna cena €9.90
/
W tym (VAT 21%). Cena dostawy zostanie obliczona w trakcie zakupu.
Tylko po lewej: 0 szt. na stanie!
  • Wysyłamy na cały świat
  • Darmowa dostawa w Silucie
  • Bezpieczna i szybka kasa

Miłość to żucie gumy balonowej

Kto wie, czym jest prawdziwa miłość? „MIŁOŚĆ JEST…”!😍

Każdy wyznaje swoją miłość na swój sposób. Ale jeśli to nie są tylko słowa, naprawdę uderzają w ważną strunę w duszy ukochanej osoby.
A jeśli ten sznurek nie jest jeden, ale jeśli wyznasz swoją miłość w taki sposób, aby twoja bratnia dusza również pamiętała wyraźną radość dzieciństwa, naiwne szczęście, szczere, prawdziwe emocje?
Miłość to po prostu taki sposób wyrażania swojej miłości. Smak gumy miłosnej przeniesie Cię w świetlaną przeszłość, nada Twoim słowom niesamowitą rzeczywistość.

Sentymentalny, niezwykle uroczy prezent dla każdego, kto ukończył 10. rok życia! Pamiętacie gumę balonową z pomysłami: Czym jest miłość?

Może być idealnym prezentem na Walentynki lub inną wspaniałą okazję❤️✨

Informacje o produkcie:
Ilość: 100 szt. w pudełku
Rodzaj: Guma do żucia
Smak: Banany i Truskawki
Waga paczki: 420 gramów
Nazwa produktu: LOVE IS Guma balonowa o smaku bananowo-truskawkowym
Pochodzenie kraj: indyk
Producent: MIŁOŚĆ JEST...
Dostawa: 2-3 dni robocze na Litwie

* warunki dostawy w innych krajach

MIŁOŚĆ JEST...

Wiele z nas, jako dzieci, kolekcjonowało papierki z gumami balonowymi „MIŁOŚĆ JEST”, które opowiadały nam o tym, czym jest prawdziwa miłość. Ale nie wszyscy wiedzą, że ekscytujące postacie z kreskówek miały prawdziwe prototypy: dziewczyna to nowozelandzka artystka Kim Grove, a ciemnowłosy facet to jej włoski mąż Roberto Casali.

Pod koniec lat sześćdziesiątych kultura hipisowska osiągnęła swój szczyt w społeczeństwie zachodnim. Jej przedstawiciele wyznawali poglądy pacyfistyczne i śpiewali miłość. Nowozelandzka artystka Kim Grove dorastała pod wpływem tej ideologii. Mając 19 lat wyruszyła w podróż dookoła świata. Sześć lat później Kim osiadł w słonecznej Kalifornii. Któregoś dnia wybrała się do klubu narciarskiego w Los Angeles, gdzie zauważyła mężczyznę, od którego zaczęło bić szybciej serce. Roberto Casali, przystojny Włoch i odnoszący sukcesy inżynier, początkowo ignorował młodą i skromną dziewczynę. A Kim wstydził się zrobić pierwszy krok i otwarcie go poznać. Zamiast tego zaczęła rysować na serwetkach urocze obrazki przedstawiające piegowatą dziewczynkę i ciemnowłosego chłopca wdające się w zabawne sytuacje na stoku narciarskim i wysyłać je do Roberto.

Trulli

„Zaczęłam rysować, aby wyrazić, jak się czuję…” – powiedziała później Kim. - Najpierw narysowałem kropelkę, która stała się dziewczynką, to powinienem być ja. Doświadczyła tych wszystkich fantastycznych uczuć. Następnie narysowałam kolejną kroplę – chłopca, który był przyczyną tych uczuć.

Zdjęcia zrobiły na Robercie ogromne wrażenie i oczywiście był pod wrażeniem osobowości ich autora. Zaprosił Kim na randkę i bardzo szybko zakochał się w tej utalentowanej dziewczynie, która tak delikatnie czuje miłość. Wszystkie zdjęcia, które mu wysłała, starannie zapisywał. Roberto czuł, że te wzruszające „wyznania” pisane na małych skrawkach papieru były prawdziwym skarbem, który miał szczęście otrzymać w prezencie. Zawstydzona Kim odrzuciła jego komplementy: nie widziała w nich żadnej wartości poza tym, że pomogły jej poznać mężczyznę jej marzeń. Ale Roberto był zdeterminowany, aby pomóc ukochanej w pełni wykorzystać jej wspaniały dar. Umówił się ze swoim przyjacielem, reporterem „Los Angeles Times”, a w 1970 r 5 stycznia Praca Kima została po raz pierwszy opublikowana na ostatniej stronie popularnej amerykańskiej gazety.

Publiczność była zafascynowana komiksami nowozelandzkiego artysty – zaczęła o nich mówić cała Ameryka. Wkrótce rysunkowe zdjęcia kochanków zaczęto drukować nie tylko w gazetach, ale także na pamiątkach - kubkach, kalendarzach, pocztówkach, magnesach, koszulkach, serwetkach, a nawet kartach do gry. Podążając za popularnością serialu „Miłość jest…”, na ekranach kin pojawił się film „Love Story” na podstawie powieści Erica Siegela pod tym samym tytułem. Jej mottem było zdanie mocno przypominające romantyczne przesłania Kim Grove: „Miłość jest... kiedy nie musisz przepraszać”.

Tymczasem relacje Kim i Roberta weszły na nowy poziom. Mężczyzna oświadczył się swojej dziewczynie. Zanim jednak się zgodziła, przyjęła od niego jedną obietnicę. „Mój ojciec zmarł, gdy byłem młody” – powiedział Kim. „Więc kiedy Roberto poprosił mnie o rękę, zgodziłam się, ale powiedziałam: «Cokolwiek zrobisz, nie umieraj za mnie.» Roześmiał się i obiecał, że spróbuje.”

Trulli

Ich ślub odbył się 1971 lipca 24 roku w Nowej Zelandii. Złożyli śluby pod podziemiami małego kościoła, w którym 35 lat temu pobrali się rodzice Kima. Artystka uzupełniła swoją ślubną stylizację uroczym wiankiem z stokrotek, a ten sam dodatek wkrótce pojawił się na jej słynnej bohaterce komiksu. Tak wzruszająco, że Kim „udokumentowała” wszystko, co wydarzyło się w jej życiu z Roberto: z biegiem czasu bohaterowie kreskówek artystki poznali wszystkie radości rodzicielstwa (Kim urodziła dwóch synów w 1971 r.) i nauczyli się tworzyć wspólne życie i być szczęśliwy, mimo wszystko!

w 1972 r W styczniu Robert's Minikim udzielił licencji na komiks Miłość to..., który nadal zyskiwał na popularności. Zostały później wydane w 50 krajach na całym świecie.

Jednak w 1975 r. Szczęście małżeńskie Kim i Roberta zostało zachwiane: u męża zdiagnozowano nieuleczalnego raka. Dla pary był to ogromny cios. Artystka odłożyła pracę nad serialem „Miłość jest…” i całkowicie poświęciła się opiece nad mężem. Aby nie denerwować fanów komiksów, poprosiła angielskiego animatora Billa Aspreya, aby narysował dla niej kreskówki pod jej pseudonimem. A ona sama spędzała dni i noce w szpitalu obok swojego kochanka. „Przez następny rok szukałam leczenia, próbując trzymać go [Roberta] z dala od złych wieści” – wspomina.

Lekarze zdecydowali się na operację mężczyzny, ale przestrzegli parę, że nawet jeśli operacja przedłuży życie mężczyzny, nadal pozostanie on bezpłodny. Wtedy Kim i Roberto, marząc o kolejnym dziecku, postanowili zamrozić materiał genetyczny mężczyzny, na czas gdy ten trafiał na stół chirurga. Niestety operacja nie przyniosła pozytywnych rezultatów. W 1976 roku Roberto zmarł, a w komiksie „Miłość to…” pozostała tylko dziewczyna Kim i nagrobek.

Kim ciężko było pogodzić się z tą stratą. A mimo to postanowiła spełnić swoje wspólne z Roberto marzenie i urodzić dziecko, korzystając z materiału genetycznego kochanka. 16 miesięcy po śmierci męża Kim została mamą chłopca, Milo. Wydarzenie to znalazło odzwierciedlenie w komiksach artysty: na nowej pocztówce obok wózka inwalidzkiego stała dziewczyna, a podpis brzmiał: „Mamy przyjemność przedstawić Milo Casali. Rodzice: Kim i Roberto (pośmiertnie poprzez sztuczne zapłodnienie).

Fani zaczęli gratulować ukochanemu artyście, a brytyjskie gazety nazwały Milo „cudownym dzieckiem”. Byli jednak tacy, którzy potępili czyn Kima: wspólnota religijna i przedstawiciele Watykanu oświadczyli, że artysta nie ma prawa urodzić dziecka ze zmarłego małżonka, gdyż jest to sprzeczne z moralnością chrześcijańską.

Trulli

Kim odpowiedziała na krytykę: „Robert i ja naprawdę chcieliśmy dać naszym dwóm synom rodzeństwo. Teraz, dzięki trosce i cierpliwości lekarzy, stało się to możliwe: otrzymałam kolejną pamiątkę po moim wspaniałym mężu... Dzięki miłości jego mamy i taty jest tu miło. Jeśli ktoś to potępia, świat utracił poczucie umiaru. Przed śmiercią Roberta staraliśmy się o dziecko metodą sztucznego zapłodnienia.

Wkrótce Kim przeprowadził się z synami do Australii i kupił farmę niedaleko Sydney, gdzie zaczął hodować konie arabskie. Zmarła w 1998 roku, a jej syn Stefano przejął Minikim. Kim nigdy nie wrócił do Love Is… ale Bill Asprey kontynuował swoją pracę. Do 1978 roku angielski animator kierował się stylem twórcy czarno-białych komiksów, jednak potem zdecydował się zaryzykować i opublikował pierwsze kolorowe obrazy o miłości chłopca i dziewczynki. Fani powitali ich entuzjastycznie. Od tego czasu – od ponad 40 lat – Bill Asprey maluje „Miłość to…” codziennie, od poniedziałku do soboty. Artysta przyznaje, że inspiracje czerpie nie tylko z historii miłosnej twórcy serialu, ale także z setek tysięcy innych osób, które przesyłają mu listy z całego świata.

Trulli

Co ciekawe, Bill długo nie podejrzewał, że turecka firma Dandy Sakiz rozpoczęła produkcję gumy do żucia „Love is…” z własnymi wstawkami komiksowymi. W 2008 roku korespondent rosyjskiej gazety zaprosił artystę na wywiad i ze zdziwieniem dowiedział się, że zyskał popularność w Rosji dzięki obrazom wykonanym z gumy do żucia. Negocjacje z tureckim producentem, który wyprodukował produkt bez zgody właścicieli praw autorskich, trwały kilka lat. Ostatecznie firma Kraft Foods (obecnie Mondelez International) kupiła fabrykę Dandy Sakiz i przeformułowała gumę do żucia zgodnie z oficjalnymi prawami autorskimi.

Pomimo tego, że pierwowzory głównych bohaterów już nie żyją, komiksy „Miłość jest…” nadal istnieją i uczą nas cenić ukochaną osobę.

„Miłość jest we wszystkim, co nas otacza, trzeba tylko nauczyć się ją dostrzegać” – przekonuje syn artysty, Stefano Casali.

Trulli

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i jest również objęta przez Google Polityka prywatności ir warunki usługi.


Ostatnio oglądane